Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Adam Zawadzki: Dziś też możemy być "Wyklęci" za nasze poglądy, przywiązanie do wartości, prawdomówność i uczciwość.

Rozmowa z organizatorem obchodów święta "Żołnierzy Wyklętych", prezesem Fundacji Dziękujemy za Wolność

Adam Zawadzki: Dziś też możemy być "Wyklęci" za nasze poglądy, przywiązanie do wartości, prawdomówność i uczciwość.
Adam Zawadzki
źródło: Adam Zawadzki

mPolska24: Jest Pan inicjatorem obchodów święta "Żołnierzy Wyklętych" pod oficjalnym patronatem Prezydenta RP. Czemu wybrano akurat ten dzień 1 marca by uczcić tych żołnierzy?

Adam Zawadzki: Tego dnia w 1951 roku w więzieniu mokotowskim wykonano wyrok śmierci na siedmiu członkach IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”: Łukaszu Cieplińskim, Mieczysławie Kawalcu, Józefie Batorym, Adamie Lazarowiczu, Franciszku Błażeju, Karolu Chmielu i Józefie Rzepce – będących ostatnimi ogólnopolskimi koordynatorami „Walki o Wolność i Niezawisłość Polski z nową sowiecką okupacją.”

mPolska24: Przez lata PRL-u żołnierze Ci byli uznawani za zdrajców i bandytów, po 89 roku też panowała swoistego rodzaju zmowa milczenia na ich temat. Co się stało, że dopiero teraz udało się przełamać ten trend? PiS rządziło już wcześniej jednak wtedy nie było tak "hucznych" obchodów?

Adam Zawadzki: Nie chcę odpowiadać za to co robiły partie polityczne wcześniej.  Intensywność obchodów nasiliła się od czasu kiedy Sejm RP ustanowił Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Ten jak to pan nazwał "trend" wynika z potrzeby serca wszystkich organizatorów oraz uczestników uroczystości. To przede wszystkim próba szukania przez młode pokolenie autentycznych bohaterów, którzy do końca zachowywali się jak trzeba. Takie postawy są potrzebne i jak widać godne odkrywania i przypominania na nowo.

mPolska24: Jednak do tej pory trwają próby podważenia ich poświęcenia i trwają próby oczerniania ich w oczach opinii publicznej. Czy są jakiekolwiek podstawy do podważania ich patriotyzmu, szlachetności? Co na ten temat mówią historycy? IPN?

Adam Zawadzki: Wydaje mi się, że działania IPN w dziedzinie przywracania godnej pamięci "Żołnierzy Wyklętych" przez ostatnie 6 lat osłabły. Dlatego rolę przywracania pamięci bohaterów podziemia antykomunistycznego 1944-1963  przejęły stowarzyszenia i fundacje. To one są "motorem" napędowym Obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Mnogość przedsięwzięć świadczy o tym, że warto to robić, mimo jak to pan wspomniał  prób oczerniania ich w oczach opinii publicznej. Niestety lata topornej, ale jak widać skutecznej propagandy komunistycznej robią swoje. Zaś mity "bandytów z lasu" tkwią gdzieś w głowach zwłaszcza pokolenia wychowanego w PRL.

mPolska24: Teraz jednak udało się zaangażować, Pana Prezydenta Andrzeja Dudę? Łatwo było go do tego przekonać? Myśli Pan, że uda się to już na stałe wpisać w kalendarz polskich obchodów?

Adam Zawadzki: Prezydent Andrzej Duda kontynuuje to co zaczął w 2004 roku jeszcze jako prezydent Warszawy śp. Lech Kaczyński budując Muzeum Powstania Warszawskiego i doceniając powstańców warszawskich. To ciężka praca przywracaniu narodowej pamięci nieznanych bohaterów. Dla mnie jako organizatora IV Obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych uzyskanie patronatu prezydenta RP Andrzeja Dudy (o co staraliśmy się od grudnia ubiegłego roku) podniosło prestiż przedsięwzięcia. To dobrze, że Prezydent  reprezentujący majestat całej Rzeczpospolitej pochyla głowę nad grobami prawdziwych bohaterów dzięki którym możemy dziś dziękować za wolność.

mPolska24: Czy mamy już modę na "żołnierzy wyklętych"? Mamy obchody, bluzy, audycje itd...

Adam Zawadzki: Nie lubię określenia "moda", bo ta mija dość szybko i jest ulotna. Mamy nie tylko gadżetomanię z "Wyklętymi" w tle. Ja wierzę, że początkowa fascynacja wyrażana symbolami zwłaszcza u ludzi młodych  przerodzi się w swoisty "styl życia", bo dziś też możemy być "Wyklęci" za nasze poglądy, przywiązanie do wartości, prawdomówność i uczciwość.

mPolska24: Czy to oznacza, że tylko Ci co przyjmują ten "styl życia" mają te określone wartości? Nie boi się Pan swoistego "przegrzania" koniunktury? Bo dzieje się trochę tak, że te obchody są jednak kojarzone z określoną opcją polityczną? To tak ma być?

Adam Zawadzki: Zawsze przywiązanie do tradycji i wartości będzie kojarzyło się z określonym światopoglądem tym bardziej na "prawo od piekła".  Oczywiście może nastąpić przegrzanie tematu - zwłaszcza jeśli będziemy to robić w sposób nieprzemyślany i sztampowy. Z własnego doświadczenia wiem, że warto do uroczystości pochodzić w sposób niekonwencjonalny. Co jest oczywiście nie lada wyzwaniem dla organizatorów - tak aby patriotyzm nie kojarzył się tylko z Mszą Św. i składaniem kwiatów. Ten element jest ważny, ale warto kierować nowoczesny przekaz do ludzi młodych.

mPolska24: Uroczystości są bardzo bogate, które z wydarzeń im towarzyszących chciałby Pan szczególnie polecić naszym czytelnikom? Młodym czytelnikom.

Adam Zawadzki: Każde wydarzenie jest inne. Dotyka różnych sfer rozwoju człowieka - ducha, intelektu, ciała. W hołdzie dla Wyklętych - będziemy biegać, pobudzać nasze komórki na konferencji naukowej, oglądać filmy im poświęcone, wreszcie kwestować na rzecz ich ekshumacji i identyfikacji i czcić ich pamięć odsłaniając głaz 16-letniej sanitariuszki INKI. Każdy kto się pojawi znajdzie coś dla siebie i mam nadzieję, że lepiej pozna historie "Żołnierzy Wyklętych" na nowo.

mPolska24: Bardzo dziękujemy za rozmowę.

839b7fadc82951ea042100ff83069126.jpg

69d400e9cf712d9758523f991c56b4f1.jpg

Data:
Tagi: #
Komentarze 5 skomentuj »

CZY KTOŚ JEST W STANIE WYJAŚNIĆ PROBLEM.
JAK WYGLĄDAŁO TYŁOWE (kwatermistrzowskie) ZABEZPIECZENIE ICH POCZYNAŃ ???
JAK np.ZDOBYWALI ŻYWNOŚĆ ???
MOŻE OKAZAĆ SIĘ,ŻE WCALE NIE BYLI TACY KRYSZTAŁOWI...

Tzw. "żołnierze wyklęci" nie byli żadnymi żołnierzami bo 19.01.1945 roku na polecenie Rządu Polskiego w Londynie Armia Krajowa została rozkazem dowódcy "Bora" Komorowskiego rozwiązana a jej żołnierze wezwani do zaprzestania walki i włączenia się do odbudowy zniszczonego kraju rządzonego nie przez jakichś tam "komunistów" tylko przez Rząd Jedności Narodowej uznany przez 4 wielkie mocarstwa. Ci, którzy nie wykonali rozkazu wodza naczelnego AK winni stanąć przed sądami wojskowymi osądzonymi na kary śmierci. Wśród tych "wyklętych" było sporo zwyczajnych bandziorów, którzy rabowali, gwałcili, podpalali zwyczajnych obywateli. Do takich należał Józef Kuraś z Podhala ,któremu to bandyckie władze III RP postawili okazały pomnik w jego rodzinnej wsi, a ludność tej wsi następnego dnia ten pomnik rozbiła na drobny gruz. Dziś nadal obecne władze podrzucają "żołnierzy wyklętych" jako temat zastępczy dla motłochu aby odwrócić jego uwagę od spraw żywotnych dla naszego polskiego narodu.
Lubię to! Zgłoś nadużycie Odpowiedz

Jak dobrzy przedstawiciele zbrojnego podziemia mordowali złych komunistów.
Ludzie, którzy po wojnie odbudowywali struktury państwa, są źli, zaś ci, którzy zostali w lasach i im przeszkadzali, są dobrzy. To wie dziś każdy Polak. Wiedzę tę posiedliśmy za pieniądze z własnych podatków wpompowane przez prawicowe rządy w instytucje zajmujące się odkłamywaniem historii rzekomo kompletnie zafałszowanej w czasach PRL. Dobrzy ludzie są na pomnikach, bo mieli ukryte pod mundurami ryngrafy z Matką Boską i walczyli z komunizmem, który w ocenie wojujących i ich współczesnych apologetów był co najmniej tak samo zły, jak faszyzm. Wzniosły cel wszystko usprawiedliwia, ale na wszelki wypadek oficjalna propaganda przemilcza stosowane metody. Oto, jak umarło dziesięciu ludzi, którzy budowali niesłuszną PRL. Wybrałam je z około tysiąca nazwisk trupów opublikowanych przez Radę Krajową Żołnierzy AL przy Zarządzie Głównym Związku Kombatantów RP. Broszura nazywa się "Żołnierze AL polegli i zamordowani przez podziemie zbrojne po wyzwoleniu kraju": ? Bubakiewicz (Buhakiewicz) Edward, lat 18. 28 czerwca 1946 r. bojówka NSZ "Jodły" w Kozłowie, powiat Radom, wykręciła mu dłonie do tyłu, połamała ręce i żebra, zmiażdżyła twarz i skórę na ciele pocięła nożami (str. 146). ? Chilimoniuk Jan, ur. w maju 1920 r., były żołnierz AL, referent PUBP we Włodawie. Ranny podczas obrony napadniętego posterunku MO w Sosnowicy. Ujęty i rozbrojony przez bojówkę poakowską "Jastrzębia". Rannego bojówkarze wrzucili do palącego się budynku posterunku i spalili żywcem w nocy z 1 na 2 czerwca 1945 r. (str. 21). ? Demczuk Aleksy, porucznik, ur. 14 czerwca 1917 r., były żołnierz AL, zastępca komendanta powiatowego MO w Chełmie Lubelskim. Skrytobójczo postrzelony na ulicy w Chełmie Lubelskim przez bojówkę NSZ w godzinach wieczornych 10 października 1944 r. Ciężko rannego przewieziono do miejscowego szpitala. 17 października 1944 r. przyszło do szpitala dwóch cywili i rannego dobili w obecności jego żony. Następnie zastrzelili jego żonę (str. 27). ? Fortuna Tadeusz, lat 32 - robotnik Fabryki Sztucznego Jedwabiu w Chodakowie. 13 grudnia 1946 r. uprowadzony na szosie między Mińskiem Mazowieckim a Sokołowem Podlaskim przez bojówki WiN "Bartosza" i "Rekina", a następnie zarąbany siekierą w Kamieńczyku (str. 146). ? Kliszcz Alfred, ur. 25 marca 1923 r., były żołnierz GL-AL, funkcjonariusz posterunku MO w Skierbieszowie, powiat Zamość. Poległ w walce z bojówkami poakowskimi "Podkowy", "Pingwina" i "Urszuli" podczas napadu na jego dom 25 marca 1945 r. Podczas tego napadu bojówkarze zastrzelili też jego żonę Danutę, lat 20, będącą w ostatnim miesiącu ciąży, którą przed zastrzeleniem zgwałcili, oraz 4-letnią Lucynę Kliszcz, córkę jego kuzynki (str. 56). ? Pabianek Karol, ur. 24 października 1898 r., były żołnierz AL, robotnik Fabryki Sztucznego Jedwabiu w Chodakowie, powiat Sochaczew. Uprowadzony przez bojówki WiN "Bartosza" i "Rekina" na szosie między Mińskiem Mazowieckim i Sokołowem Podlaskim, a następnie bestialsko zamordowany siekierami w Kamieńczyku 13 grudnia 1946 r. Porąbane zwłoki wrzucono do przerębli na Bugu. Wyłowiono je 17 grudnia 1946 r. (str. 90). ? Pałczyński (Połczyński) Zygmunt, plutonowy podchorąży przed 1939 r., ur. 24 sierpnia 1915 r., uczestnik kampanii wrześniowej, były żołnierz AK i AL, uczestnik powstania warszawskiego, referent PUBP w Sycowie. Ciężko ranny w walce z bojówką NSZ "Otta" pod wsią Wioska 7 lutego 1946 r. Ujęty i poddany torturom. Mimo mrozu rozebrano go do naga. Połamano mu ręce, nogi, żebra, ponacinano skórę na plecach ostrym narzędziem, zmiażdżono twarz. Po torturach dobity strzałami z pistoletu przez "Jadzię" łączniczkę i kochankę "Otta" (str. 92). ? Sienkiewicz Wiktor, ur. 25 grudnia 1903 r., zasłużony działacz ludowy, przed wojną członek ZMW "Wici" i SL, w okresie okupacji żołnierz AL, po wyzwoleniu wiceprezes Zarządu Powiatowego SL i starosta powiatowy w Wieluniu. Zastrzelony we własnym mieszkaniu przez bojówkę NSZ 25 grudnia 1945 r. Sprawcy morderstwa udawali kolędników. Gdy Sienkiewicz otworzył im drzwi do mieszkania, jeden z nich wyciągnął pistolet i ugodził go czterema kulami (str. 109). ? Solis Tomasz, ur. 20 kwietnia 1900 r., były żołnierz AL, rolnik, wójt gminy Żmijowiska, powiat Opole Lubelskie. Zamordowany przez bojówkę "Orlika" wraz z żoną Bronisławą i córką Jadwigą (studentką UMCS w Lublinie) 25 września 1945 r. (str. 115). ? Wróbel Jerzy, ur. 23 czerwca 1926 r., były żołnierz AL, komendant posterunku MO w Kazanowie, powiat Zwoleń. Zatrzymany w lesie koło wsi Struga między Ciepielowem a Kazanowem razem z żoną Jadwigą przez bojówkę WiN 16 maja 1946 r. Wracali od rodziny. Najpierw dotkliwie go pobito i zmuszono do zjedzenia legitymacji służbowej. Następnie przywiązano go do drzewa, żeby oglądał, jak bojówkarze znęcają się nad jego żoną będącą w zaawansowanej ciąży. Na jego oczach ją zgwałcili, po czym połamali jej ręce i nogi, a w końcu ostrym narzędziem rozcięli brzuch, żeby oglądać, jak wygląda niedonoszony płód. Kiedy nie dawała już oznak życia, w podobny sposób torturowano jego i zamordowano (str. 135). Dobrzy ludzie, ci, których fotografie dzisiaj podziwiamy na wystawach, a ich spiżowe postaci spoglądają na nas z pomników, miażdżyli złym ludziom głowy i klatki piersiowe, ucinali uszy, nosy, języki, ręce, nogi, narządy płciowe i głowy, wydłubywali oczy, żywcem palili. Były też przypadki przywiązywania ofiar do młodych drzew rosnących w bliskiej odległości, których wierzchołki ściągano za pomocą lin. Ofiary przywiązywano głową w dół za prawe ręce i nogi do jednego drzewa, a lewe kończyny do drugiego. Następnie linę przecinano. Drzewa, wracając do pionu, rozdzierały ciała (str. 145-146). Nie chcę dyskutować o słuszności motywów walki, bo każdy może mieć w tej sprawie swój pogląd. Okazuje się jednak, że również stosowane metody nie kwalifikują rzeczy jednoznacznie. I nie chodzi tylko o widzimisię jednego czy drugiego zakręconego historyka IPN. Weterani NSZ, największej podziemnej organizacji sprzymierzającej się z hitlerowcami, jeśli była taka potrzeba, uważający komunistów za zwierzynę, wobec której nie obowiązują żadne terminy ochronne, do której wolno strzelać kulą i kaczym śrutem, łowić w potrzaski i pętle ("Szaniec", najważniejszy organ prasowy NSZ z 23 października 1943 r.), mają prawo do noszenia mundurów polskiego wojska.
Autor: Bożena Dunat

Jaka była geneza Gwardii Ludowej/Armii Ludowej?

We wrześniu 1939r. w obliczu klęski militarnej uwolniono wszystkich więźniów. Niewielu z nich skorzystało z danej im szansy i większość powróciła do swoich normalnych zajęć: kradzieży, rabunków, morderstw. Zaczęli się organizować w zbrojne bandy rabunkowe i łupili kogo się dało. Po czerwcu 1941r. zaczęli do nich docierać sowieccy spadochroniarze z następującą propozycją: robicie to co do tej pory, ale my wam damy broń, politruka i rozkazy, a część łupów pójdzie na cele partii komunistycznej. Oni się zgadzali i w ten sposób powstała Gwardia Ludowa przemianowana później na Armię Ludową. GL-owcy byli to zwykli bandyci, którzy zajmowali się rabunkiem, mordami i donoszeniem na Armię Krajową. Po wojnie wielu z nich zostało UBekami i dalej mordowali i rabowali.

Legalne Wojsko Polskie w konspiracji to Armia Krajowa, Narodowe Siły Zbrojne, Bataliony Chłopskie czy lewicowe PPS-WRN nie mający nic wspólnego z tymi komunistycznymi bandziorami z GL/AL.

I jeszcze jedno:

Żeby zamydlić ludziom oczy bandy GL/AL przybierały imiona polskich bohaterów. Np. Oddział Gwardii Ludowej im. Jana Kilińskiego albo Romualda Traugutta.
A zajmowali się rabunkiem, mordami i kolaboracją z Gestapo.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.