Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Nie o Wałęsie

To jest ciekawy paradoks: środowisko hałaśliwie obwołujące się obrońcą demokracji uprawia najbardziej radykalny w historii Polski kult jednostki. Nawet Marszałek Piłsudski nie twierdził, że jednoosobowo wywalczył dla Polski niepodległość, a przecież po maju 1926 r. można byłoby o tym dzieci uczyć. Jednak nie.

Nie o Wałęsie
źródło: NBP

Na gdańskiej demonstracji Komitetu Obrony Demokracji „Cała Polska murem za Wałęsą” w dniu 28 lutego wszystkie bodaj wypowiedzi uczestników uderzały w jeden ton: „Każdy wie, że to Lech Wałęsa obalił w Polsce komunizm!” - mówił Radomir Szumełda, koordynator KOD. „Kościół dzięki Wałęsie wiele osiągnął” - to głos Danuty Wałęsowej, przebijającej absurdem przedmówcę.

Inaczej pamiętam lata osiemdziesiąte. Nie było wolnych mediów, nie było internetu, dlatego Wałęsa był jedynym rozpoznawalnym w skali Polski działaczem „Solidarności”. Cieszyliśmy się, że po wprowadzeniu stanu wojennego nie daje się i nadal działa. Dziś, z bagażem wiedzy o jego uczynkach z młodości, tym bardziej możemy być z niego dumni, że nie dał się wtedy złamać. Ale w moim bloku mieszkał działacz „Solidarności”, który został aresztowany 14 grudnia i to jego los bardziej nas martwił. Jego i wielu innych.

Wymienialiśmy się ledwie czytelnymi pisemkami, wydawanymi przez rozmaite organizacje antykomunistyczne - nie tylko przez „Solidarność” - i zajechanymi kasetami z piosenkami Jacka Kaczmarskiego. Pytaliśmy w kioskach o „Gościa Niedzielnego” i „Tygodnik Powszechny”. Jeździliśmy też do Jarocina, gdzie śpiewaliśmy razem z Hołdysem „Chcemy bić ZOMO!”. Szukaliśmy nadziei. W 1986 r. w powołanej przez Wojciecha Jaruzelskiego Radzie Konsultacyjnej pojawiło się kilka powszechnie szanowanych osób, takich jak Władysław Siła-Nowicki. Czekaliśmy. W 1987 r. władze zezwoliły Marcinowi Królowi na legalne wydawanie „Res Publiki”, która była dla mojego pokolenia intelektualnym olśnieniem. Komuna murszała.

W 1988 r. wybuchły strajki, bynajmniej nie z inicjatywy Wałęsy, dzięki którym rozpoczęły się poważne rozmowy komunistów z opozycją, reprezentowaną początkowo przez Andrzeja Stelmachowskiego i Władysława Siłę-Nowickiego w obecności przedstawicieli Kościoła, do których dopiero dołączył Lech Wałęsa. W listopadzie władze zgodziły się na telewizyjną transmisję na żywo debaty Wałęsy z szefem komunistycznych związków zawodowych Alfredem Miodowiczem. Wbrew przewidywaniom komunistów Lech wypadł w niej znakomicie. Mówiąc językiem późniejszej epoki - rozpoczął marsz do prezydentury, uzyskanej w dwa lata później. Umocniwszy swoją pozycję w „Solidarności”, mógł sobie pozwolić na odsunięcie od udziału w majaczącej na horyzoncie władzy wszystkich tych, których nie lubił.

Ale oni istnieli i byli nie mniej zasłużeni. Bez nich nie byłoby „Solidarności”. Bez Wałęsy byłaby - to na podstawie wiedzy o wydarzeniach Sierpnia i listopadowej rejestracji związku wiemy na pewno. Czy bez Wałęsy I Zjazd NSZZ „Solidarność” wybrałby przewodniczącego? Wybrałby. Czy represjonowany lider walki z prosowieckim reżimem w PRL dostałby nagrodę Nobla? Najprawdopodobniej dostałby. A gdyby lider nie stanął na wysokości zadania - czy Polska bez niego odzyskałaby około 1989 r. niepodległość? Odzyskałaby. Czy odbyłoby się to z rozlewem krwi, którego uniknięciu miał rzekomo pomóc Okrągły Stół? Nie wiadomo. Pamiętajmy jednak, że w latach osiemdziesiątych polska krew polała się kilkakrotnie, więc droga do niepodległości, którą szliśmy, nie była najspokojniejszą z wyobrażalnych.

Pamiętajmy też, że za ten rozlew krwi odpowiada komunista, którego redaktor naczelny gazety będącej najgłośniejszym dziś „obrońcą demokracji”, nazywał człowiekiem honoru.

Data:
Kategoria: Polska

Maciej Białecki

Maciej Białecki - https://www.mpolska24.pl/blog/maciej-bialecki1

Dr inż. Maciej Białecki
Menadżer, działacz społeczny, publicysta. Do 1998 r. adiunkt w Instytucie Chemii Organicznej PAN. W latach 1998-2006 zawodowo związany z samorządem terytorialnym. Autor kilkuset publikacji w warszawskiej prasie lokalnej, autor i współautor kilku książek. Prezes Stowarzyszenia Pamięci Powstania Warszawskiego 1944, redaktor naczelny Biuletynu Informacyjnego Związku Powstańców Warszawskich.

Komentarze 1 skomentuj »

Samo uważanie przez jakąś grupę ludzi kogoś za bohatera wcale go z niego nie czyni. Jedynym czynnikiem, który jest istotny to CHWALEBNA postawa życiowa. W żadnym wypadku nie mają na to wpływu oceny innych ludzi. Jeżeli - przykładowo - 90% społeczeństwa zacznie uważać pedofilów za ludzi wartościowych - to czy automatycznie mają się oni takimi stać? Oczywiście, że nie. Niestety, motłoch pojmuje świat w kategoriach subiektywnych i życzeniowych. To, co motłoch odczuwa - jednocześnie staje się dla niego rzekomą "rzeczywistością". Stąd zamknięte koło absurdu, fałszu, abstrakcji, manipulacji, dezinformacji itd. Ale z drugiej strony - jak wiadomo - około 80% Polaków uznaje demokrację i wierzy, że Prawdę i Rzeczywistość można ustalić poprzez głosowanie większości, a opinia motłochu daje legitymizację WŁADZY...

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.