Można uzyskać całkiem dobry obraz bogactwa (lub biedy danego kraju,
widząc jak on świeci w nocy - wystarczy porównać intensywność
oświetlenia w Chinach i Korei Południowej do ciemnej masy Korei
Północnej, która jest położona pomiędzy nimi.
Ale nocne światła nie mówią, które dzielnice w obrębie dużego regionu są siedzibą tylko biednych a które są "domem" dla ludzi żyjących w skrajnej nędzy. To jest poziom szczegółowości w oparciu o który politycy muszą zdecydować, gdzie, kiedy wdrażać swoje programy rozwoju gospodarczego.
Czy to nie dziwne że według tego stwierdzenia wynika że politycy nie chodzą "po ziemi" i nawet nie żyją w obłokach skoro muszą polegać na obrazie satelitarnym?
Czy dlatego naukowcy z Stanford musieli wymyślić program komputerowy i satelity aby to zrobiły dla leniwych polityków? Czemu tysiące sprawozdań statystycznych nie zdaje egzaminu?
Model komputerowy, który opisano w czasopiśmie Science, nie jest doskonały a jego"zdolność" przewidywania jest nie lepsza niż stare metody które opierają się na starych badaniach.
Można otrzymać podobne dane wysyłając legionów ankieterów do zatłoczonych slumsów i słabo zaludnionych obszarów wiejskich. Ale to byłoby niezwykle czasochłonne i kosztowało miliony $.
Tak czy inaczej były by to dane wzięte z "kosmosu".
Wiele razy pisałem o miliardach dolarów wydawanych na idiotyczne badania naukowe. To jednak jest przydatne. Pokazuje że prawdą jest iż jeśli chcesz zobaczyć jaka jest bieda na Ziemi wystarczy:
1. Dać miliardy $$$$ pseudonaukowcom i NASA powodujące biedę,
2. Spojrzeć na to z góry.
Jeśli ktoś chce więcej szczegółów o tych epokowych badaniach może sobie poczytać tu:
Ja nie mam siły i chęci tego tłumaczyć.
PS. Skoro dokładniej widać z Kosmosu to jak dokładnie widzi Pan Bóg z Nieba!!!!