Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Demografia i statystyki, czyli co będzie, jak nas już nie będzie.

Prawie wszyscy przywódcy najważniejszych państw Unii Europejskiej to osoby nie mające dzieci.

Najpierw anegdotyczna ciekawostka. Otóż mało kto na to zwraca uwagę, ale prawie całość przywódców najważniejszych państw Unii Europejskiej to osoby nie mające dzieci. Może się to wydawać bez znaczenia, ale moim zdaniem nie jest. Sam mam dzieci i wnuki, mam też bezdzietnych znajomych i widzę często ogromną różnicę w mentalności między takimi jak ja i takimi jak oni.

Ludzie bezdzietni w swej przytłaczającej większości żyją DLA SIEBIE, a maksymalną perspektywą, którą się kierują, jest ich własna śmierć. Ludzie mający potomstwo żyją z perspektywą następujących po nich kolejnych pokoleń - to wcale nie są jedynie ot takie uwagi, to zdecydowanie zmienia sposób postrzegania świata.

Chyba jest jasne co mam na myśli zwracając uwagę na bezdzietność zachodnich przywódców - jestem przekonany, że to, że Angela Merkel czy inny Emmanuel Macron, nie zapominając o pani May, MA ono wpływ na ich decyzje i działania. Dla ludzi żyjących wyłącznie w perspektywie najbliższej kadencji wyborczej i tylko własnej, osobistej przyszłości świat wygląda inaczej, bo musi wyglądać inaczej niż dla rodziców i dziadków, ogólnie dla ludzi mających jeszcze "COŚ" poza polityką.

Pewne rzeczy wiadomo.

W Niemczech 30% kobiet mających ponad 45 lat, a także 40% kobiet mających wyższe wykształcenie nie ma dzieci. Płodność niemieckiej ludności rdzennej jest na poziomie 1,4, tak samo jak we Włoszech, w Grecji, w krajach Beneluksu. We Włoszech czy w Grecji na 100 dziadków i babć przypada 42 wnucząt, co oznacza że mamy do czynienia z postawioną na głowie piramidą wiekową populacji. A pamiętajmy, że jeśli postawimy piramidę do góry nogami, to możemy spodziewać się jedynie tego, że upadnie...

No i teraz poprzewidujmy...

Mamy w Europie populację lokalną, rdzenną, której płodność sięga mniej więcej 1,3 - 1,4. Równolegle populacja napływowa cieszy się płodnością na poziomie 3,4 - 4. Załóżmy, że populacja rdzenna stanowi 90% całości, a napływowa 10%. Zapomnijmy w ogóle o napływających, nowych imigrantach. Jeśli komuś wydaje się, że potrzeba "dłuższego czasu", by populacja napływowa stała się większością warto, by dobrze sprecyzował pojęcie "dłuższego czasu". Jeśli przyjmiemy powyższe założenia, "dłuższy czas" będzie oznaczał ok. 40 lat. W ciągu 40 lat populacja napływowa stanie się liczniejsza od rdzennej.

Co to oznacza?

Oznacza to, że za najdalej 40 lat (jeśli w ogóle zapomnimy o napływie nowych fal imigrantów), populacje Niemiec, Hiszpanii, Włoch, Belgii czy Holandii będą wywodzić się z kultur niechrześcijańskich (nie tylko islamskich, choć zapewne islam będzie dominował). To nie są ot, takie sobie gdybania. To twarde dane, tak będzie, jeśli wcześniej COŚ się nie stanie. To, co tysiąc lat temu stało się w Azji Mniejszej i w Hiszpanii stanie się w Europie Zachodniej. Po prostu TAK BĘDZIE. Ja już tego nie zobaczę, ale moje dzieci i wnuki jak najbardziej.

To się powoli dzieje już teraz. W Antwerpii większość dzieci w pierwszych klasach szkół podstawowych pochodzi ze środowisk muzułmańskich imigrantów. Czyli za 15 lat większość absolwentów wkraczających na rynek pracy to będą muzułmanie. W Brukseli 25% narodzin to muzułmanie, w Szkocji imię Mohammed staje się najpopularniejszym, nadawanym noworodkom imieniem.

Brzmi niepokojąco? Francja znalazła już sposób na uspokojenie i likwidację tego niepokoju. Istnieje tam po prostu zakaz rejestrowania wyznania, pochodzenia, narodowości czy rasy rodzących, dzięki czemu Francuzi mogą się chwalić, że mają najwyższy w Europie poziom współczynnik płodności, przekraczający 2.

I co będzie?

Historia pokazuje, że czasami zdarzają się niezwykłe zjawiska. Na przykład nie wiadomo dlaczego od 1942 roku we Francji kobiety nagle zaczęły rodzić bardzo dużo dzieci. Nie jest znana przyczyna tego niezwykłego zjawiska, gdy płodność nagle wzrosła w wyjątkowo trudnej sytuacji ekonomicznej i politycznej... A może właśnie dlatego?

W każdym razie tendencje, o których napisałem powyżej dałoby się zahamować, gdyby Europejki zaczęły nagle rodzić po czworo, pięcioro dzieci. Nic nie wskazuje na to, by miało tak się stać, a należy pamiętać, że imigranci wciąż napływają, zaczynają już ściągać swoje rodziny, więc przedziały czasowe, o których mowa mogą być o wiele mniejsze.

Dzisiejsi politycy żyją w świecie teraźniejszym, tak, jakby teraźniejszość miała trwać w nieskończoność. A ona nigdy nie trwa, za każdym razem gdy chcemy ją uchwycić to okazuje się, że jest już przeszłością.

W ciągu najbliższego półwiecza kaukaska populacja Europy Zachodniej zaniknie. To nie są żadne gdybanki, to fakt. Zniknie większa część potomków ludzi, którzy stworzyli naszą cywilizację. Druga część Europy utrzyma prawdopodobnie swoją białą, chrześcijańską społeczność, tak jak Cesarstwo Rzymskie utrzymało się jeszcze przez wiele wieków w swej wschodniej części. Gdybym miał robić zakłady, to postawiłbym na to, że i ta wschodnia część jest skazana na zagładę pod presją idącą z Azji. Tak jak Bizancjum uległo islamowi.

Póki co przyglądamy się zadziwiającym przygotowaniom do samobójstwa państw narodowych Europy Zachodniej. Prawdopodobnie w ciągu najbliższego półwiecza znikną one by po kilku kolejnych pokoleniach zostać jedynie zapisami w księgach historycznych. Wiele wskazuje na to, że odwrotu od tej tendencji nie ma.

Pierre Chaunu, nieżyjący już znany, francuski historyk nazwał obecne procesy zachodzące w Europie "białą śmiercią" w odróżnieniu od "czarnej śmierci" czyli epidemii dżumy która wyludniła Europę w XIV wieku. To samobójstwo, jak każde samobójstwo, jest wynikiem nienawiści do samego siebie.

A ta nienawiść jest wynikiem upowszechnienia tego, co nazywamy cywilizacją śmierci. Pewnym przejawem, który znajdziemy wyłącznie w naszym kręgu kulturowym.


Data:
Komentarze 1 skomentuj »

Jest taka biblijna przypowieść o jabłku, która mówi, że przekroczenie przez człowieka pewnego poziomu "mądrości" wcale nie wyjdzie mu na dobre. Może w ludzkim mózgu nie ma dośc miejsca by jednocześnie wiedział jak lecieć na Marsa i jak po prostu, zwyczajnie żyć. Może jak rozwijają się zwoje odpowiedzialne za skomplikowane procesy myślowe, to wygładzają się częsci mózgu odpowiedzialne za podstawowe, życiowe funkcje. A może to "kara Boża" za Amerykę ( jej rdzenną cywilizację). A może tej walki ras nie należy odbierać , jako walki dobra ze złem. A może lepiej zająć w historii miejsce Dodo, niż zapisać się jako ten co zginął dopiero wówczas, jak spieprzył wszystko, co się tylko dało. A przechodząc do sedna : odnoszę wrażenie , że kwestie migracji , dzietności to tylko jedne z licznych objawów choroby , na którą cierpi nasza cywilizacja. Walka z objawami i ich krytyka nie ma większego sensu - jest grypa , musi być gorączka (choć oczywiście przykład ten nie jest najlepszym)

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.