Można powiedzieć, że to już stały element „niskich lotów” uszczypliwości, której jedynym celem jest próba promocji własnej osoby, a w szczególności kreacji w stylu "prezesa rodu", specjalisty z doświadczeniem, mentora, etc. Szkoda tylko, że tak ulotne bywają fakty, jak chociażby te z ostatniej kampanii, gdy "prezes senior" wydreptał jedynkę na liście Platformy Obywatelskiej i po wielu próbach wreszcie wszedł do senatu. Tam jak dotychczas zrobił niewiele, a jeśli nawet podjął się czegoś, to z mizernym skutkiem, o czym sam opowiada. Owa mentalność brygadzisty zdaje się charakteryzować samego autora cytatu. A samo porównanie użyte przez senatora to zwykła stygmatyzacja na lepszych i gorszych. Komu przystoi?
Doświadczenie i znajomość branży, jaką sobie przypisuje Władysław Komarnicki w jego "ukochanym" mieście ma zero odzwierciedlenia. Ci, którzy niewiele mają do powiedzenia, zwykle atakują tych, którym działania odmówić nie można. Miesiące medialnej nieobecności senator rekompensuje więc sobie dobrą pijarową radą i ciosem w Wójcickiego. Szkoda, że nie był chętny radzić, gdy jak mówił - miasto miało kolejne problemy z nierozstrzygniętymi przetargami i kiedy mijał czas najważniejszych inwestycji. Po szkodzie mądry Polak może grozić jedynie palcem w mediach.
Stadion żużlowy jest ikoną, choć inwestycyjnie to już historia, tak jak i interesy i klepanie się po ramieniu z politycznymi kolegami z minionej epoki. W spadku Wójcicki dostał po nich miasto płaczące o remonty i przebudowy z infrastrukturą, która poraża latami zaniedbań. Czy zatem senator nie powinien jednak trzymać się fachu i brygady, zamiast stawiać – kolejne „wisienki” na politycznym torcie? Czy aby na pewno tylko wysokość wadium stoi na przeszkodzie? Aż prosi się by zacytować fragment piosenki Macieja Zembatego o Albinie Siwaku znanym brygadziście "Biuro czy brygada? Tego już za wiele, jak pod jedną d....ą zmieścić dwa fotele".