Sondaż pokazał żółtą kartkę prezydentowi Jackowi Wójcickiemu, dzięki czemu można oszacować stan posiadania, a nie brać pod uwagę ogólne przesłanie. Może to bardzo korzystnie wpłynąć zarówno na samych oceniających, bo odreagowali, a zarazem mobilizująco na Jacka Wójcickiego, bo usłyszał jakie ma poparcie i nie jest wcale małe.
Po drugie uświadomił trudne relacje pomiędzy dwoma wielkimi blokami partyjnymi i pokazał, że obietnice finansowe Prawa i Sprawiedliwości nie są obojętne dla głosujących, a wyborcy wyżej je wyceniają, niż szacunek dla Konstytucji eksponowany w drugim bloku.
Po trzecie wskazał przegranych, czyli ugrupowania niszowe, na które głos oddany jest po prostu głosem straconym - bądź krzykiem rozpaczy.
Po czwarte ocenił liderstwo i tutaj największym przegranym, wbrew pozorom nie jest Ryszard Kneć, na którego według sondażu nikt by nie zagłosował, a Sebastian Pieńkowski, którego notowania są poniżej notowań własnej partii podobnie zresztą, jak Roberta Surowca. Obaj są liderami co najwyżej drugiej kategorii.
Wreszcie, po piąte badanie rozstrzygnęło jeszcze jedną istotną kwestię - mianowicie słynny spór, czy to Jacek Wójcicki był dodatkiem do LDM-u, czy LDM dodatkiem do Jacka Wójcickiego. Chyba nikt już nie ma wątpliwości.