Około 70 proc. zatrudnionych w handlu to kobiety. Na ich barkach w dużej mierze spoczywa przygotowanie wigilijnej wieczerzy. Kolejny rok będą musiały jednak zadbać o to wcześniej. W te święta pracę skończą dopiero o godz. 16.00, 17.00 a nawet 18.00. Do tego trzeba doliczyć czas na zdanie kasy, posprzątanie sklepu i dojazd. Do domów dotrą więc ok. godz. 20.00, o ile oczywiście uda im się złapać ostatni autobus czy tramwaj.
- Apelujemy do pracodawców o zmianę tej złej praktyki. Skrócenie czasu pracy o godzinę czy dwie to dla nich minimalnie niższe obroty, za to piękny gest w stosunku do pracowników i korzyść wizerunkowa - mówi szef Alfred Bujara, szef Krajowej Sekcji Handlu NSZZ Solidarność. - Chodzi również o uszanowanie polskiej tradycji. To nie jest praca, która akurat w tym dniu musi być wykonywana do zmroku.
Podobny apel związek wystosował już w zeszłym roku. Jak mówi Bujara, systematyczna uświadamiająca praca Solidarności przynosi powoli efekty. Widać to po zachowaniach klientów. - Dostajemy maile i faksy z wyrazami poparcia. W Wigilię sklepy w ostatnich godzinach przed zamknięciem święcą pustkami.
Również część pracodawców handlu popiera związkowe argumenty. Luksus udania się do domu już o godz. 14 mają jednak przede wszystkim pracownicy mniejszych sklepów. Próba przekonania do tego samego pracodawców z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, zrzeszającej wszystkie markety transnarodowe, nie udała się.
Z danych zebranych przez handlową Solidarność wynika, że większość dużych sieci handlowych skończy w Wigilię pracę o godz. 16.00. Niektóre - tyczy to np. niektórych marketów Tesco w Warszawie - będą pracować aż do godz. 18.00. Tesco w Tarnowskich czy Katowicach - do 17.00. Tylko nieliczne, jak Real w Bytomiu czy katowickie Zenit i Skarbek, skończą pracę o 15.00.
Bujarę nie przekonują argumenty, że wcześniejsze zamykanie sklepów oznacza dla sieci duże straty finansowe. - Zawsze znajdą się klienci chętni na zakupy. Gdyby markety w Wigilię były otwarte do godz. 22., to wtedy też pojawialiby się klienci po śrubkę, buty czy butelkę wódki. Ale przecież nie o to chodzi. Zysk nie może być celem absolutnym, bo po drodze gubi się cos znacznie ważniejszego.
Jak podkreśla szef handlowej Solidarności, skrócenie godzin handlu w niektóre dni powinno stać się obowiązkiem ustawowym. - Wystarczyłoby, by ujęty w Kodeksie pracy wykaz 12 dni świątecznych, w których handel jest zakazany, został uzupełniony o dni, w których handluje się krócej: Wigilię czy Wielki Piątek - uważa Bujara.
Wajcha
Źródło: portal NSZZ Solidarność Region Śląsko-Dąbrowski.