Miejsca pracy tworzy gospodarka, której skuteczność i konkurencyjność,
tworzą lepiej wykształcone i bogatsze społeczeństwa.
(Ryszard Marszowski)
Powyższe motto przyświeca obszernemu opracowaniu p.t. „Rynek pracy Bytomia”, które jest opublikowane na stronie Internetowej Powiatowego Urzędu Pracy w Bytomiu. Każdy może się zapoznać ze specyfiką oraz problemami rynku pracy w tym mieście. Szokująco wysoki jest poziom bezrobocia w Bytomiu, bo wynosi aż 16%! Sytuacja jest więc poważna.
Najwyraźniej pan prezydent Piotr Koj nie czyta, ba, nawet nie zna, najnowszych badań swoich urzędników (opracowane zostały w 2010 roku), którzy przyczyny tak wysokiej stopy bezrobocia upatrują w braku wykształcenia technicznego i kwalifikacji pracowników dostosowanych do potrzeb lokalnych przedsiębiorstw. Planuje bowiem zamach na szkolnictwo zawodowe i techniczne wbrew tendencjom rozwojowym rynku pracy i nawet zdrowemu rozsądkowi! W publikacji bytomskiego PUP wymienione zostały zawody deficytowe: elektryk, spawacz, mechanik, piekarz, inżynier (wykształcenie wyższe techniczne), pielęgniarka, wykształceni górnicy, specjalista ds. funduszy unijnych, technolog żywności, sprzątaczka oraz okołobudowlane ( s.147). Podawano również przykłady efektywnie nawiązanej współpracy między placówkami edukacyjnymi a przedsiębiorcami, jak na przykład otwarcie klas górniczych na potrzeby Kompanii Węglowej SA (gwarancja zatrudnienia absolwentów). A jakie są działania pana Prezydenta? Właśnie pozbawienie jeszcze większej liczby młodzieży szansy na zatrudnienie w swoim miejscu zamieszkania – a co mu tam, niech wyjadą gdzie indziej za chlebem! Po co maja płacić podatki do gminnej kasy! Niemcy przyjmą ich z otwartymi ramionami.
Protestujący rodzice, uczniowie i nauczyciele apelują do sumień urzędników, ale ci, zasłaniając się rzekomym niżem demograficznym, grają fałszywymi kartami. Społeczeństwo nie jest już tak nieświadome swoich praw jak kiedyś, a władza chyba myśli po staremu. Strach o stołki odbiera rozum i zdolność racjonalnego myślenia, gdy w grę wchodzi dobro społeczeństwa, a nie prywatne decydentów. Wszyscy widzą, że brak miejsc w przedszkolach oznacza tylko jedno – większą liczbę urodzeń. Dzieci przybywa, a więc znów za parę lat napłyną do szkół nowi uczniowie. Rodzą się tylko pytania: kto tu myśli długofalowo, z korzyścią dla całego narodu, którego podstawą rozwoju są przecież dzieci? Gdzie będą się szkolić nasze pociechy? Skąd znajdą się wówczas wykształceni pedagodzy – mistrzowie zawodu? Gdzie znajdziemy fachowców zawodów, które już dziś są uznane za deficytowe? Po co sa urzędy pracy, drogie programy zwalczania bezrobocia, skoro władza produkuje nowych bezrobotnych, do których grona dołączą wkrótce absolwenci szkół i nauczyciele?
Czas na decyzję narodu: nie pozwólmy, aby nasi przedstawiciele podcinali gałąź, na której wszyscy siedzimy! To my ich wybraliśmy w wolnych wyborach i musimy od nich wymagać. Nie pozwólmy, aby zniszczyli dorobek wielu pokoleń bytomian w imię partykularnych interesów. Przywróćmy naturalną
kolej rzeczy w państwie demokratycznym, gdzie rządzi odwieczna zasada:
VOX POPULI – VOX DEI.
Grzegorz Kołodziejczyk