Dziwne rzeczy dzieją się w tej naszej Europie. Przeróżne loże masońskie walczą o wpływy, mamy już europejską tęczę i powszechną lobotomizację lemingów. W chocholim tańcu przeszkadza trochę anty-tęczowy Włodzimierz Putin, więc zorganizowano mu Majdan i na złość rozwalono mu kilka pomników Lenina.
Jednym ze sponsorów Majdanu jest Victor Pinchuk, otoczony troskliwą opieką francuskich masonów i byłych bankierów Rothschilda a samego Poroszenkę woził do Paryża inny francusko-izraelski mason, Bernard Henri-Levy:
http://monsieurb.neon24.pl/post/91256,masoni-kwasniewskiego
http://monsieurb.neon24.pl/post/108435,petro-wojenko-poroszenko
No tak, ale natura nie lubi próżni i puste cokoły po Leninie wypadało by przecież jakoś zagospodarować. Od pewnego czasu trwa mozolna akcja promocji syna Ozjasza Schechtera, Adama Michnika, na europejskiego rewolucjonistę naszych nowych wspaniałych czasów.
Michnik zagospodarował już polską scenę jak należy, obściskuje się ze wszystkimi - od Kiszczaka po Komorowskiego. Na arenie międzynarodowej brakuje mu jednak trochę połysku, więc europejscy masoni solidarnie polerują Michnika, według hasła "Polish My Michnik".
Pamiętamy, że szczególną ciepłą przyjaźnią darzy Michnika promotor pedofilii, niejaki Daniel Cohn-Bendit, który po maju 68 roku stał się zawodowym aparatczykiem i spędził ostatnie 20 lat w ciepłym fotelu w Parlamencie Europejskim, budując nam nowy wspaniały świat:
http://monsieurb.neon24.pl/post/91817,pedofil-wyborczej
Do promocji Michnika dołączył także inny francuski mason, Bernard Kouchner, salonowy polityk i przedstawiciel kawiorowej lewicy, który jak Miś Kamiński dostosowywał się do zręcznie rożnych konfiguracji politycznych, byle tylko coś z tego mieć.
Kouchner i Michnik spłodzili razem książkę w której ględzą o swoich żydowskich rodowodach i zajmują się tzw. "name dropping", czyli próżnym chwaleniem się tym kogo to oni nie znają. Flaki z olejem. Książka tych dwóch geriatrycznych masonów wyszła najpierw w języku polskim, wydana uprzejmie przez Agorę SA (nikt inny nie chciał?), a ostatnio wyszła także w języku francuskim (zdjęcia poniżej).
Zauważamy, że tytuł francuski jest skromniejszy od polskiego, z uwagi na naszą prowincjonalną "murzyńskość" polskie wydanie wyjaśnia nam, że Michnik i Kouchner prowadzili rozmowy nie byle gdzie tylko ho ho, w Awinionie. Mogli przecież spotkać się w Magdalence, ale to nie było by po europejsku ani po lansersku. Ponieważ Awinion leży we Francji, nie można Francuzom szpanować Awinionem, francuski tytuł jest więc o wiele skromniejszy.
Kouchner próbował zainteresować dziennikarzy osobą Michnika, ale niestety Michnik za granicą interesuje niewielu (tam "Wyborczej" niestety nie czytają), więc przy okazji promocji książki dziennikarzy ciekawiły o wiele bardziej sprawy samego Kouchnera, takie jak intratna praca doradcza dla francuskiego koncernu naftowego w totalitarnej Birmie, równie intratne doradzanie dyktatorowi Gabonu czy też pogłoski o przymykaniu oczu na handel organami w Kosowie w latach 90-tych.
W nagrodę za (co prawda nieudaną) próbę promocji Michnika, Kouchner został zaproszony wraz z małżonką na niedawną sopocką wyżerkę nomenklatury III RP, sponsorowaną przez PZU i PKN Orlen:
http://monsieurb.neon24.pl/post/113453,gala-mitu-dobrobytu
Gdyby nie daj Boże nieśmiertelny Adam Michnik umarł, PZU i PKN Orlen mają wystarczająco kasy aby zafundować mu mauzoleum z marmuru na Placu Defilad.
Lewacka Europa czyli gniot w dwóch językach