Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Niebezpieczne szczepienia obowiązkowe

„Obowiązek rozpoznasz po tym przede wszystkim, że nie pozostawia ci on prawa wyboru.” A. de Saint-Exupery.

Niebezpieczne szczepienia obowiązkowe

Na jednym z profili znajomych na sławetnym portalu Facebook natrafiłam na link do bloga rodziców dwójki dzieci Michalinki i Michałka: dostępny tutaj.

I postanowiłam przerwać milczenie na temat szczepienia dzieci (jako, że wpis powstał w roku 2009 aszczepionki o podobnej zawartości nadal są używane).

Choć na internetowych (rzeknijmy górnolotnie – niezależnych) portalach pojawiają się czasem informacje na temat szkodliwości szczepień dla dzieci i informacje na temat niekorzystnego dla noworodków i niemowląt składu szczepionek, główne media milczą o tym jak zaklęte. Podobnie zresztą jak Ministerstwo Zdrowia czy publiczne placówki służby zdrowia. Paradoks przymusowych szczepień (tak, przymusowych, bo nakazanych i obwarowanych sankcjami) jest prosty jak system, w którym żyjemy: im mniej się wie na ich temat tym pozornie bezpieczniej (szczególnie dla władz czy, w tym wypadku, służb – zdrowia oczywiście).
Na wspomnianym wyżej blogu rodzice ujawniają swój niepokój co do kolejnej dawki szczepionki, która ma być podana ich córeczce. I jest to niepokój uzasadniony, gdyż istnieje ryzyko (o którym lekarz musi poinformować przed szczepieniem, niestety tego nie robi!) wystąpienia u dziecka powikłań poszczepiennych i nie jest to przypadek odosobniony.

Według szczecińskiej „Gazety Wyborczej” w 2010 roku w województwie kujawsko-pomorskim szczepienia dzieci odmówiono 287 razy. W pierwszym kwartale tego roku 86.[1] Wskazuje to na niechęć części rodziców przed obowiązkowymi szczepieniami oraz ich obawy przed podaniem dziecku niesprawdzonego specyfiku. Każdy świadomy rodzic interesuje się tym, co chce się podać jego dziecku, a przynajmniej powinien się tym interesować. Jeśli Ministerstwo Zdrowia oraz Rzecznik Praw Dziecka milczą na ten temat rodzice szukają wszelkich informacji, głównie za pośrednictwem Internetu. Autorytetem w tej sprawie może być z pewnością profesor biochemii i wieloletnia pracownik naukowa w zakresie m.in. szczepień prof. Majewska, na którą powołują się także rodzice Michasia i Michalinki. Jednak rola autorytetu w kreowaniu świadomości społecznej jest spychana na dalszy plan z prostego powodu – jest zagrożeniem, ale o tym szerzej troszkę później.

Ustawa o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi z grudnia 2008 roku[2] narzuca szczepienia bez względu na wolną wolę obywatela. I choć mowa w ustawie o badaniu lekarskim, które ma wykluczyć przeciwwskazania do wykonania takiego szczepienia to niestety każdy rodzic i pacjent doskonale wie. Lekarz osłuchuje płuca i sprawdza ogólny stan zdrowia, po czym przybija pieczątkę by jak najszybciej dostać kolejnego pacjenta. Z kwitkiem (lub i bez niego) maszerujemy do pokoju zabiegowego na szczepienie. O ile w przypadku osób dorosłych lub większych dzieci i młodzieży szczepienie nie stwarza najczęściej maksymalnego zagrożenia (chodzi mi tutaj o zagrożenie śmiercią pacjenta) to w przypadku noworodków i niemowląt oraz małych dzieci ryzyko takie realnie istnieje.
Oczywiście istnieją bezpieczniejsze, niertęciowe, szczepionki, jednak ich koszt (zdaniem NFZ oczywiście) jest zbyt wysoki i pacjentowi zwyczajnie się te szczepionki nie należą, o czym wyraźnie mówi wskazana już przeze mnie Ustawa w punkcie 9 art. 18, która głosi, że w wypadku szczepienia za pomocą środka innego niż wskazany przez NFZ koszty szczepienia pokrywa pacjent. Tak więc nie tylko obowiązkowo musimy poddać się szczepieniu, ale przede wszystkim nie mamy nawet wyboru środka, za pomocą którego wykona się na nas to szczepienie. Co więcej, o składzie zalecanej szczepionki nie jesteśmy informowani, a podczas własnego szczepienia nie spotkałam się z przypadkiem, by pielęgniarka (która szczepiła bez obecności mojego lekarza) choćby spojrzała w moją kartę zdrowia. Tak więc podczas szczepienia skazana byłam na szczęśliwy traf i mogłam zaciskać kciuki w nadziei, że nie jestem uczulona na żaden składnik podawanego mi specyfiku. Nie wiem jak ze składem szczepionki na WZW B dla młodzieży 14-15 lat, ale miałam z nią ogromne problemy. Pomimo, że znaleziono przeciwwskazania do dobrowolnych szczepień np. przeciwko grypie (mam ogromne problemy z chemią w lekach) nakazano mi zaszczepić się na WZW B. Po szczepieniu wystąpiły mdłości i zasłabnięcie, ale oczywiście zaszczepić się musiałam. Podobnie było w przypadku innej szczepionki podawanej po 18 roku życia, z której nie zrezygnowano pomimo przeciwwskazań. Powinnam się chyba cieszyć, że nie wystąpiły groźniejsze komplikacje.
Ktoś powie, że szczepienia obowiązkowe są obowiązkiem jedynie społecznym i obywatelskim? Nic bardziej mylnego. Za uchylanie się od szczepień czeka kara grzywny w celu przymuszenia do 10 000 zł (?!) lub grzywna wg. kodeksu wykroczeń do 1500zł, egzekwowana w tzw. postępowaniu egzekucyjnym administracyjnym[3], przy czym łączna kara grzywien nie może przekraczać 50 000zł (?!).

Nakładanie obowiązku szczepień jest wykroczeniem przeciwko 30 i 31 artykułowi konstytucji, które mówią o wolności człowieka i wyborze decydowania o własnym zdrowiu i ciele. Jednak w przypadku sprawy ze Świdwina karę nałożył sanepid. Matka uchyla się od odpowiedzialności szczepienia dziecka, po zapłaceniu pierwszej grzywny w wysokości 500zł nałożono na nią kolejną ze względu na dalsze odstępowanie od wykonania szczepienia[4].

Jaki cel ma NFZ w nakładaniu sankcji na rodziców, którzy ze strachu nie szczepią swoich dzieci? W Internecie roi się od wiadomości na temat wypadków autyzmu, niedowładu, niedokrwienia, a nawet śmierci noworodków i niemowląt po podaniu szczepionki. Dlaczego ZMUSZA SIĘ (szczepionki są obowiązkowe) rodziców do szczepienia dzieci pod groźbą kar (grzywna) nawet jeśli występują przeciwwskazania? I dlaczego przemilczana jest sprawa skutków ubocznych występujących po szczepionkach dla noworodków (możliwość wystąpienia niedokrwienia, niedowładu, paraliżu, w tym trwałego uszkodzenia ciała) w wypadku szczepień przeciw błonicy i tężcowi oraz odrze i różyczce? Cel jest jasny – przychylność wielkich, ociekających pieniędzmi koncernów farmaceutycznych (podobnie ma się sprawa z przydzielaniem patentów na leki oraz nadużyciami w związku z nimi i ograniczeniem rozwoju przemysłu medycznego i farmaceutycznego).
Na podsumowanie paradoksów NFZ dodam kolejną historię z mojego życia: narodziłam się w wieku 16 lat. Bzdura? Nie, to nie żart. W ośrodku (oczywiście publicznym) zdrowia, w którym leczyłam się do 18 roku życia zagubiono moją kartę zdrowia. Tak więc moja historia choroby sięga jedynie 16 roku życia. Nie odnaleziono zagubionej dokumentacji do tej pory pomimo upływu 6 lat.


Data:

Magdalena Szecówka

Cogito, ergo sum - https://www.mpolska24.pl/blog/szecowka

O autorce:
Specjalista ds. marketingu, PR i mediów społecznościowych. Przygotowuje i nadzoruje strategię marketingową, zajmuje się negocjacjami, reklamą, komunikacją publiczną, wizerunkiem oraz brandingiem.

Poza marketingiem specjalizuje się w prawie autorskim i patentowym, ustawodawstwie, ochronie danych osobowych oraz bierze udział w projektach społecznych.

Teksty na licencji CC BY 3.0 PL

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.