Odpowiedzialność za rozwój
W ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki mówił o potrzebie zmian i ogromnej szansie, jaką upatruje się w rozwoju nowych trendów - tzw. czwartej rewolucji przemysłowej. Jacek Wójcicki obejmując urząd deklarował pobudzić rozwój. Rozmowa z prezydentem Gorzowa o cienkiej granicy dotyczącej dobrego rozwoju społecznego i gospodarczego.
Problem drogowych utrudnień spędza sen z powiek każdemu, kto przyjedzie do miasta. Rozkopane drogi, zwężenia jezdni. Gorzów stoi w korkach. Chyba nie taką zmianę obiecał Pan mieszkańcom?
Choć kierowcy mają sporo niedogodności, to jedną z podstawowych zmian jest ta dotycząca infrastruktury i niestety nie da się tego dokonać bez pewnych niedogodności. Musi być trochę gorzej żeby było lepiej. Remontów gorzowskich dróg nie zrobimy „od tak” w kilka miesięcy. To olbrzymie wyzwanie projektowe i inwestycyjne. Mamy ogrom wieloletnich zaniedbań, które nieustannie nadrabiamy. Dosłownie gonimy stracony czas. Podobnie jest w temacie remontów budynków socjalnych, edukacji, czy kultury.
W mieście sporo się mówi na temat współpracy z przedsiębiorcami. Kilka dni temu wybuchła burza w kwestii rozbudowy nowej strefy przemysłowej. Trudno nie odnieść wrażenia, że Pańskie plany rozwoju gospodarczego nie idą w parze ze spokojem mieszkańców okolicznych gmin.
Rozmawiamy teraz o odpowiedzialności za miasto. Tylko takie myślenie daje szansę na dobre życie w nim. Priorytetem w tym przypadku są tzw. twarde działania, które w konsekwencji wygenerują właśnie nowe miejsca pracy i wyższe zarobki. W Gorzowie budujemy bardzo pozytywne relacje z inwestorami, firmy które już funkcjonują w Gorzowie rozwijają się i inwestują. Przykładem z ostatnich tygodni są m.in. firma Cordenka, która inwestuje ogromne miliony i wkrótce zwiększy zatrudnienie, Johnson&Johnson, czy TPV.
Protestujący odpowiedzialność za miasto widzą chyba jednak zupełnie inaczej.
Żeby myśleć odpowiedzialnie o mieście, trzeba mieć na uwadze jego dalszy rozwój i przyszłość. Natomiast żeby przyszłość miasta budować w pozytywnym świetle trzeba zapewnić perspektywę - w tym przypadku są to nowe miejsca pracy. Ich powstanie motywują tereny inwestycyjne, takie jak strefa ekonomiczna przy ul. Mosiężnej i Złotego Smoka. Jednak wiemy, że te obszary zrobiły się już zwyczajnie zbyt ciasne. Dlatego zaistniała konieczność przygotowania nowych terenów.
Protestujący mieszkańcy okolicznej gminy Kłodawa, twierdzą, że chce im Pan pod nosem postawić fabryki. Czy to rzeczywiście jedyny sposób na rozwój Gorzowa?
Mówimy o terenach przy ul. Mironickiej, w sąsiedztwie drogi ekspresowej S3. Większość inwestorów wskazuje właśnie ten obszar, jako najbardziej dogodny ze względu m.in. na brak problemów komunikacyjnych. Zjazd Gorzów Północ pozwala na bezkolizyjny dojazd, a zakłady produkcyjne nie będą w żaden sposób oddziaływały na sąsiedztwo. Powtarzam - w żaden!
Mimo to mieszkańcy protestują, skąd więc ten społeczny opór?
Być może wynika to z niewiedzy, strachu, rozgrywek przedwyborczych lokalnych polityków. Trudno jednoznacznie powiedzieć, choć nie ukrywam zdziwienia, bowiem temat jest znany od 2016 roku. Nie jest też tak, że postawimy ludziom pod oknami fabryki - to bzdura. Mamy przecież wpływ na to jakie rodzaje usług będą na tym terenie. Oprócz tego normy budowy nowych przedsiębiorstw są na tyle rygorystyczne, aby zapewnić ochronę środowiska. Domostwa będą oddzielone od strefy średnio ponad półkilometrowym pasem zieleni.
Mówimy w sumie o około 435 ha. Na jakiej podstawie wyznaczono właśnie ten obszar?
Na podstawie skrupulatnych analiz. Wynika z nich jednoznacznie, że w Gorzowie terenów inwestycyjnych pod produkcje, usługi, czy działalność gospodarczą po prostu brakuje. Ponad 70% terenów w mieście nie jest przeznaczona pod inwestycje. Stąd pojawia się konieczność nowych.
Rozmawiała: Karolina Machnicka